Mniej znaczy więcej, czyli technologiczny ratunek przed powakacyjną chandrą

Poczucie oderwania od rzeczywistości, problem z koncentracją i tęsknota za dniami wypełnionymi beztroską – tak właśnie wygląda powrót do pracy po urlopie. Trudno o uniknięcie powakacyjnej chandry, zwłaszcza jeśli porywamy się z motyką na słońce i dajemy sobie tylko osiem godzin na uporządkowanie tego chaosu. Jak odzyskać kontrolę nad zawodowym życiem i przy okazji zadbać o odpoczynek …w pracy? Jak się okazuje, może nam w tym pomóc nowoczesna technologia, skonstruowana zgodnie z zasadami filozofii slow life.

Do testu, gotowi, start! – pilotaż TIMATE

Innowacyjny. Praktyczny. Niezastąpiony. Czy taki właśnie jest system TIMATE? Już niebawem będziecie mogli przekonać się o tym na własnej skórze, ponieważ ruszamy z programem pilotażowym, w ramach którego wybrane firmy przetestują nasze karty w warunkach rzeczywistych. My oddamy w Wasze ręce system TIMATE, a Wy podzielicie się z nami swoimi uwagami. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: chcemy stworzyć produkt maksymalnie dostosowany do realiów współczesnego rynku. I jesteście nam do tego niezbędni!

Nie chcemy żyć w świecie science-fiction!

Rutynowe badanie w korporacyjnym gabinecie lekarskim. Miła pani doktor podaje nam do spożycia woreczek wypełniony smaczną cieczą, w której ukryty jest niewyczuwalny mikroczujnik. Po wypiciu specyfiku urządzenie rozpoczyna swoją pracę, a na ekranie monitora pojawia się mnóstwo schematów, wykresów i liczb opisujących niemal każdy aspekt związany ze stanem naszego zdrowia. Tętno? Nawodnienie? Analiza składu krwi? Proszę bardzo! W najnowszym filmie Jamesa Ponsoldta „The Circle” tak właśnie wygląda system opieki medycznej w największej korporacji na świecie. Trochę przerażające, prawda?

Sprawiedliwe rozliczanie czasu pracy – czy to w ogóle jest możliwe?

Wybiła dziewiąta. Kolejka zniecierpliwionych pracowników sięga już drzwi wejściowych firmy. Sumienni przodownicy pracy i zawodowi spóźnialscy, gęsiego jeden za drugim, oczekują na moment złożenia podpisu na liście obecności. Jedni złoszczą się na stracony czas, inni oddychają z ulgą i cieszą się z kolejnego spóźnienia, które ujdzie im na sucho. Trąci myszką? I całe szczęście! Obecnie taki scenariusz rozgrywa się już bardzo rzadko. Uciążliwą papierologię na dobre zastąpiły elektroniczne systemy rozliczania czasu pracy. I choć procesy RCP z pewnością swoją funkcjonalnością biją papierowe dokumenty na głowę, to wciąż budzą sporo kontrowersji. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta: daleko im do doskonałości, a w wielu przypadkach wciąż bywają zawodne i nierzadko budzą lęk przed całkowitą inwigilacją.