Dwa lata temu zaczynając prace pilotażowe, nie wiedzieliśmy, jak nasz służący do zarządzania personelem i jego bezpieczeństwem system zostanie przyjęty w przedsiębiorstwach. Dziś po zakończonych badaniach wracamy „z tarczą” i rozpoczynamy etap komercyjnych wdrożeń. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Sebastianem Młodzińskim – naszym nowym CEO – który zdradza, dlaczego zainwestował w spółkę i co zostało udoskonalone w urządzeniu.
Ostatnie dwa lata dla TIMATE były dość intensywne. Co działo się w tym czasie?
Sebastian Młodziński:
Przez ten czas TIMATE przede wszystkim realizował program pilotażowy. Innymi słowy, sprawdzaliśmy, jak nasz system będzie działać w praktyce. Pilotaże były zaplanowane i przeprowadzone w ramach dotacji z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Natomiast od maja 2019 roku wkroczyliśmy w nowy etap działalności – powołaliśmy spółkę TIMATE Sp. z o.o., rozpoczęliśmy budowę struktur sprzedażowych i teraz zaczynamy komercjalizować nasz system.
Czy wszystkie wdrożenia badawcze już się zakończyły?
S.M.:
Zgodnie z założeniami większość pilotaży faktycznie już ukończyliśmy, inne jeszcze trwają. Projekty były mocno związane z R&D. Implementacje – które nastąpiły w ramach badań – dziś przynoszą oczekiwane efekty, przekuwają się na cele komercyjne.
Do pilotaży zgłosiło się bardzo dużo firm. Który z przeprowadzonych projektów – według Ciebie – był najciekawszy?
S.M.:
Faktycznie, zgłosiło się do nas kilkadziesiąt firm z różnych branż: samochodowej, logistycznej, produkcyjnej. Do udziału w badaniach wybraliśmy kilkanaście. Zależało nam na tym, aby wdrożenia różniły się od siebie, dlatego zdecydowaliśmy się na przedsiębiorstwa o różnej infrastrukturze i odmiennych potrzebach.
Myślę, że jednym z ciekawszych i bardziej spektakularnych pilotaży, zakończonych 100-procentowym sukcesem, był projekt przeprowadzony w polskim przedsiębiorstwie specjalizującym się w produkcji basenów i elementów SPA – Firmie Mazur. To spółka z ogromnym doświadczeniem na rynku – jest znana na całym świecie, zatrudnia bardzo dużo pracowników i ma dwie nowoczesne hale produkcyjne – czyli warunki wręcz idealne do prac badawczych nad systemem TIMATE.
Pilotaże miały pozwolić Wam poznać opinię przedsiębiorców o systemie. Co zmieniliście w nim, kierując się uwagami użytkowników?
S.M.:
W tym momencie system bazuje na kilku podstawowych obszarach i skupia się na mierzeniu wykorzystania czasu pracy, bezpieczeństwie, delegowaniu zadań, pracy zdalnej oraz monitorowaniu wyznaczonych i oznakowanych stref. Potrzebę posiadania właśnie takich modułów zgłaszali nam najczęściej przedsiębiorcy testujący TIMATE. Dlatego sprawdziliśmy je, udoskonaliliśmy i dziś mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że są gotowe do wdrożeń komercyjnych.
Dodatkowo, dopracowaliśmy w TIMATE funkcję wykonywania zadań w trybie offline, która sprawdzi się podczas delegacji lub pracy zdalnej. Urządzenie znajdując się poza obszarem sieci, rejestruje wykonywane przez pracownika czynności. Zebrane dane – po ponownym połączeniu z siecią – zostają przeniesione do systemu.
Sebastian, Twoja przygoda z TIMATE trwa od niedawna. Jesteś pierwszą osobą, która postanowiła zainwestować w spółkę. Skąd ten pomysł?
S.M.:
To nie jest tak, że jestem w spółce od niedawna. Negocjacje dotyczące dołączenia do zespołu prowadziłem z firmą przez rok, jeszcze przed zawiązaniem TIMATE Sp. z o.o.. Projekt obserwowałem od dłuższego czasu i bardzo mi się spodobał, bo sam produkt jest rewolucyjny i niespotykany – potwierdzają to największe firmy na świecie. Jest to system, w którym zarówno urządzenia, jak i software współpracują ze sobą i pozwalają liczyć to, co do tej pory było niemożliwe do policzenia.
Rzeczywiście, feedback od firm na temat systemu jest bardzo pozytywny. Sama firma nie jest jednak jeszcze szeroko znana – zaczynała jako startup i to w startup zainwestowałeś. Nie bałeś się ryzyka?
S.M.:
Odpowiem trochę przekornie. Moją rolą w TIMATE jest nie tylko zarządzanie spółką, ale i pozyskiwanie pieniędzy od inwestorów. Pamiętam, że kiedy jechałem na swoje pierwsze spotkania inwestycyjne do Warszawy, zaplanowałem na nie kilka dni. Sądziłem, że tyle to wszystko potrwa, a zajęło tylko dwie godziny. W ciągu tych dwóch godzin pozyskaliśmy wszystkie pieniądze niezbędne do tego, żeby rozpocząć działania operacyjne. To oczywiście pokazuje, jak wielki jest potencjał tego rozwiązania. Przy startupach zawsze jest ryzyko, które liczy się w ten sposób, że zestawiasz to, ile możesz stracić, z tym, jak wiele możesz zyskać.
Pozyskaliście inwestorów, więc ten rozdział jest już zamknięty. W tym momencie TIMATE poszukuje jednak firm partnerskich, które zechcą zająć się jego dystrybucją. Z kim będziecie współpracować w tym zakresie?
S.M.:
To prawda, będziemy prowadzić sprzedaż wyłącznie przez sieć partnerską. Lista wakatów na partnerów TIMATE jest już bardzo krótka i szukamy jeszcze tylko dwóch. Prowadzimy zaawansowane negocjacje z trzema podmiotami, a z jednym z nich jesteśmy przed podpisaniem umowy. Rozmawiamy z liderami i mogę dodać, że nie są to tylko polskie przedsiębiorstwa.
Dla kogo przeznaczony jest system TIMATE?
S.M.:
Naszymi pierwszymi klientami będą głównie przedsiębiorstwa zatrudniające pracowników fizycznych – takie, które coś produkują, mają hale produkcyjne i zaawansowaną logistykę. Oczywiście nasz system równie dobrze sprawdza się w pracy biurowej, ale mierzenie wykorzystania czasu pracy pracownika w biurze nie jest tak bardzo istotne jak mierzenie jego efektywności w zakładzie produkcyjnym, przedsiębiorstwie, fabryce czy logistyce. Potrzeba usprawnienia procesów, które zachodzą na poziomie pracowników fizycznych, jest ogromna.
Zadecydowaliśmy również, że TIMATE nie będzie dostępny w sprzedaży dla wszystkich. Wyznaczyliśmy sobie pewną granicę i nie chcemy jej przekraczać.
Co jest tą granicą?
S.M.:
Chociażby liczba pracowników. Uzgodniliśmy model sprzedażowy, który zakłada dostarczenie systemu do firm zatrudniających minimum 500 osób. Jest to świadomie działanie wynikające z dzisiejszych możliwości, zasobów i pewnego rodzaju optymalizacji, jakiej dokonaliśmy w ramach tej sieci, którą mamy. Nie oznacza to, że zamykamy się całkowicie na mniejsze przedsiębiorstwa – na tym etapie jest to rozsądne, w przyszłości z pewnością nasi partnerzy będą pukali również do nich.
TIMATE jest nowością na rynku. Czy to pomaga w rozmowach z partnerami i klientami, czy raczej stanowi barierę?
S.M.:
Zgadza się, TIMATE to absolutna innowacja systemowa. Z nowościami tak już bywa, że nawet podświadomie implikują strach, ponieważ wiążą się z ponownym procesem przyswajania wiedzy i zmianami. Dla nas jednak miłym zaskoczeniem jest fakt, jak wiele przedsiębiorstw było i wciąż jest zainteresowanych naszym urządzeniem. TIMATE to system o ogromnym potencjale i właściciele firm doskonale rozumieją korzyści płynące z jego wdrożenia.
Jakie są Wasze priorytety na najbliższy czas?
S.M.:
Dzisiaj dla TIMATE jest najważniejsze, żeby stworzyć mocną sieć partnerską i zapewnić bardzo dobrą dystrybucję naszych produktów. Priorytetem jest przeprowadzenie sprawnej komercjalizacji, która pozwoli pozyskać świetnych partnerów w Polsce i w przyszłości za granicą. Dodać tylko mogę, że już jesteśmy po dwóch komercjalizacjach, w tym jednej na bardzo dużą skalę.