Wprowadzenie w Polsce czterodniowego tygodnia pracy wydaje się coraz bardziej prawdopodobne. Niektóre firmy już testują takie rozwiązanie. Jednak to, co wydaje się spełnieniem marzeń pracowników, może wpłynąć negatywnie na efektywność przedsiębiorstw. Czy można skrócić czas pracy tak, by nie ucierpiał na tym biznes?
W japońskim oddziale Microsoft czterodniowy tydzień pracy został wprowadzony testowo w 2019 roku, w ramach projektu Work Life Choice Challenge 2019 Summer. Efektem tego eksperymentu był wzrost wydajności pracowników o 40% i spadek zużycia energii elektrycznej o 23% w porównaniu z podobnym okresem rok wcześniej.
Krótszy tydzień pracy przetestowały też Hiszpania czy Wielka Brytania. Do dziś sprawdza się na Islandii. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) w „Monitoringu trendów w innowacyjności” zauważa, że skrócenie czasu pracy jest jednym z wiodących trendów w nowoczesnych gospodarkach.
Krótsza praca, taka sama płaca
W Polsce takie rozwiązanie jest wprowadzane przez niektóre firmy jako dodatkowy bonus dla pracowników. W dobie kryzysu energetycznego przedsiębiorstwa czasem decydują się na skrócenie tygodnia pracy, ale nie wymiaru etatu – pracownicy przychodzą zatem do pracy przez cztery dni w tygodniu, ale pracują dłużej. Na takich zasadach działają dziś niektóre fabryki.
Badania pokazują jednak, że Polacy chętnie pracowaliby krócej, ale pod warunkiem utrzymania wysokości dotychczasowego wynagrodzenia. Z raportu Hays Poland „Czterodniowy tydzień pracy” wynika, że 96 proc. ankietowanych mogłoby pracować 4 dni w tygodniu po 8 godzin dziennie za aktualną stawkę, a 52 proc. 4 dni w tygodniu po 10 godzin, czyli bez zmiany wymiaru etatu i zarobków.
Trudno dziś jednak stwierdzić, czy Polacy oceniają potencjalne zmiany jednoznacznie pozytywnie. W listopadzie ubiegłego roku Instytut Badań Pollster na zlecenie „Super Expressu” przeprowadził ankietę, z której wynika, że tylko 46 proc. badanych chciałoby wprowadzenia 4-dniowego tygodnia pracy. Zainteresowanie nowym modelem pracy różni się także w zależności od branży. Pracownicy sektorów, w których trudno o takie zmiany, choćby logistyki czy gastronomii, dużo mniej optymistycznie patrzą na proponowane modyfikacje czasu pracy.
Za i przeciw, czyli perspektywa przedsiębiorcy
Na razie krótszy tydzień pracy to wciąż pieśń przyszłości. Do Sejmu trafił jednak projekt ustawy trafiający w gusta Polaków, czyli skracający wymiar etatu do 35h bez zmiany wysokości wynagrodzenia. I nawet jeśli nie zostanie przyjęty, to obserwując kierunek, w którym podążają inne kraje, można spodziewać się podobnych inicjatyw ustawodawczych w najbliższym czasie.
Co na to przedsiębiorcy? Zdania są podzielone. Nic jednak dziwnego, że zarządzający boją się spadku wydajności swoich firm lub konieczności zatrudnienia nowych osób, czyli podniesienia kosztów. Choć dotychczasowe próby wprowadzenia zmian w wymiarze etatu w różnych krajach skutkowały zwiększeniem efektywności pracowników, trudno przewidzieć, czy taki stan byłby długotrwały. Z drugiej strony skrócenie tygodnia pracy pozwoli uzyskać oszczędności na eksploatacji biur i budynków.
W przypadku tak dużej zmiany ważny będzie przede wszystkim wnikliwy wgląd w to, jak na co dzień funkcjonuje przedsiębiorstwo. Ciągły monitoring procesów, wyłapywanie błędów, które opóźniają pracę, i jak najszybsze eliminowanie ich. W szczególnie trudnej sytuacji będą firmy produkcyjne, przemysłowe. Trudno bowiem oczekiwać od pracownika przy taśmie montażowej, żeby zaczął wykonywać swoje zadania szybciej. Może jednak się okazać, że da się tak zorganizować pracę całego zespołu, żeby była bardziej efektywna, nie przyspieszając jednocześnie zadań wymagających precyzji i czasu.
Czas na wagę złota
Można się spodziewać, że przedsiębiorstwa przynajmniej na początku wybiorą model realizowania dotychczasowych zadań bez rozbudowania zespołów. Będą chciały zatem wykonać tę samą pracę w krótszym czasie. Żeby zwiększyć szansę powodzenia takiego przedsięwzięcia, będą musiały zwracać szczególną uwagę na wykorzystanie czasu pracy, czyli na to, w jaki sposób pracownicy spędzają czas w pracy, gdzie się znajdują, czy realizują swoje zadania, ale też – czy na pewno mają odpowiednią liczbę przerw.
Nowy sposób pracy może być pułapką. Nie chodzi bowiem o to, żeby wyeksploatować pracowników, każąc im wykonywać obowiązki szybciej. Pracownikowi należą się przerwy, odpoczynek, czas na posiłek. W rozliczaniu czasu pracy najważniejsza jest i będzie sprawiedliwość. Przedsiębiorca zatem będzie musiał zadbać o to, żeby pracownicy rzeczywiście wykonywali swoją pracę – w tym przypadku pomoże praca według list zadań i harmonogramów, a także monitoring tego, czy pracownicy w ogóle pracują, czy na przykład mają za dużo przerw. Z drugiej strony jednak zarządzający będą musieli pilnować tego, by każdy zatrudniony miał odpowiednią ilość czasu na odpoczynek. Mogą w tym pomóc technologie, między innymi system TIMATE.
Odpowiednie wykorzystanie zasobów jest kluczowe w dobrze zorganizowanym i wydajnym przedsiębiorstwie. Monitorowanie tego, co się z nimi dzieje, czy pracują zgodnie z normami stanowiskowymi, czy nie mają niepotrzebnych przestojów lub zwyczajnie nie są przeciążone pracą, to podstawa dobrze funkcjonującej firmy. Zwłaszcza tej, która skracając czas pracy, chce zachować 100% efektywności.
Przede wszystkim bezpieczeństwo
W przedsiębiorstwach produkcyjnych trudno o przyspieszenie pracy. W tym przypadku warto przyjrzeć się procesom i temu, jak zorganizowana jest praca całych zespołów. Może okazać się, że dzięki optymalizacji przepływu pracy zespoły zyskają dodatkowy czas na wykonywanie zadań.
Wyobraźmy sobie fabrykę, w której brakuje niezbędnych do pracy sprzętów – to mogą być maszyny, wózki widłowe czy sprzęty diagnostyczne. Pracownicy przebywający w takim środowisku pracy nie są w stanie działać efektywnie, bo muszą czekać na dostępność potrzebnego im narzędzia. W innych przykładach mogą też czekać na rezultat pracy innego zespołu albo po prostu nadmiernie przemieszczać się między różnymi pomieszczeniami i stanowiskami. Zamiast więc wykonywać swoje obowiązki płynnie i bez przestojów, marnotrawią swój czas nie ze swojej winy. Przedsiębiorca traci w ten sposób pieniądze. Lepiej zorganizowany proces, w którym praca przepływa bez zakłóceń, to lepsze i szybsze efekty. To także bardziej zadowoleni pracownicy.
W przypadku pracowników fizycznych kluczową rolę odgrywa bezpieczeństwo pracy. I to bezpieczeństwo może zostać zagrożone, gdy w nowych warunkach osoby na rusztowaniach czy operatorzy maszyn zaczną mimo wszystko pracować szybciej. Przedsiębiorcy będą zatem musieli bardziej niż kiedykolwiek dbać o to, aby zatrudnieni korzystali ze środków ochrony osobistej. Pomocne będzie także wdrożenie narzędzi, które będą alarmowały odpowiednie służby w razie wypadku lub pozwolą poszkodowanemu na natychmiastowe wezwanie pomocy.
Większa rola liderów
Tak duże zmiany w organizacji pracy wymagają także zaangażowania dobrych liderów. Firmy nie będę mogły już sobie pozwolić na przypadkowe osoby na kierowniczych stanowiskach. Zespoły, by pracować w pełni wydajnie, muszą być odpowiednio zmotywowane. Można przypuszczać, że sama wizja 3-dniowego weekendu z czasem straci moc zachęcania zatrudnionych do bardziej efektywnej pracy. To będzie zadanie liderów.
By wybrać dobrych liderów, trzeba obserwować i oceniać pracę osób zarządzających i pracę zespołów, którymi kierują. Ważne jest jednak to, by ta ocena nie była zbyt rzadka – np. kwartalna czy roczna. Nowoczesne narzędzia – takie jak TIMATE – pozwalają uzyskiwać na bieżąco dane o pracy poszczególnych osób i na tej podstawie oceniać i pojedynczych pracowników, i całe zespoły. Dzięki temu łatwiej o wybór liderów, którzy potrafią zarządzać i motywować do pracy.
Rozpowszechnienie standardu czterodniowego tygodnia pracy wydaje się coraz bardziej prawdopodobne. Firmy, które wprowadzając nowy wymiar etatu, zadbają o optymalizację procesów, bezpieczeństwo pracowników i odpowiednie wykorzystanie czasu pracy, mają szansę zachować wydajność bez konieczności drastycznego zwiększenia zatrudnienia.